Jolanta Łuniewska-Bury (Fot. Archiwum prywatne)
-W przypadku raka szyjki macicy mamy do czynienia z pięciokrotnym wzrostem zachorowań – mówi Jolanta Łuniewska-Bury, onkolog z Łodzi. Jej zdaniem wpływ na to miała pandemia koronawirusa, w czasie której pacjentki bały się chodzić do lekarza.
Jerzy Walczyk: Za nami 18 miesięcy pandemii koronawirusa. Spadła liczba zakażonych, obostrzenia sanitarne są coraz mniej dokuczliwe, ale sytuacja w onkologii nadal jest trudna.
Jolanta Łuniewska-Bury, onkolog, kierownik oddziału brachyterapii w Szpitalu im. M. Kopernika w Łodzi: To prawda, choć w czasie pandemii onkologia w Szpitalu Kopernika cały czas przyjmowała chorych, ludzie bali się zgłaszać na badania. Obawiali się, że czekając na wizytę, mogą zarazić się koronawirusem.
Teraz sytuacja uległa poprawie, ale smutna informacja jest taka, że pacjenci mają chorobę nowotworową bardziej zaawansowaną niż przed pandemią. Najwięcej przypadków to nowotwór raka piersi, ale na czoło listy wybił się rak szyjki macicy. Z tego powodu mamy jeden z najwyższych wskaźników zachorowań na Starym Kontynencie.
W krajach skandynawskich nowotwór szyjki macicy występuje sporadycznie, bo kobiety częściej korzystają z badań profilaktycznych. W naszym regionie wzrost chorych na raka szyjki macicy w ostatnim czasie jest pięciokrotny. Przyczyną zachorowania jest wirus HPV, który jest głównym powodem nowotworu szyjki macicy.
Jak się można nim zarazić?
– Podczas stosunku płciowego. Dawcą wirusa z reguły jest mężczyzna, a początkowe stadium to najczęściej brak objawów, co sprzyja rozwojowi choroby. Taki stan bezobjawowy może trwać nawet wiele lat. Do naszego szpitala trafiały jedna lub dwie pacjentki w ciągu miesiąca, a obecnie na oddziale brachyterapii notujemy pięć razy więcej takich przypadków. I to nie koniec wzrostu zachorowań. Niestety, na tym oddziale przebywają pacjentki już ze znacznie zaawansowanym nowotworem.
Więcej jest młodszych czy starszych pacjentek?
– Zdecydowanie tych pierwszych, a najmłodsza ma zaledwie 22 lat. Największa grupa ryzyka to młode dziewczyny, które wkraczają dopiero w życie seksualne, co wiąże się z częstymi zmianami partnera.
Wczesne wykrycie nowotworu daje szansę na wyleczenie?
– Oczywiście. Wszystko zaczyna się od profilaktycznych badań ginekologicznych, które powinno się przejść raz w roku. Pamiętajmy także o cyklicznym badaniu cytologicznym, które polega na pobraniu materiału z szyjki macicy, co jest bezbolesne. We wczesnym stadium pozwala ono na wykrycie raka szyjki macicy. Niestety, badania cytologiczne nie cieszą się dużym zainteresowaniem.
Nowotwór szyki macicy można wyleczyć czy tylko zaleczyć?
– To zależy od stopnia zaawansowania. Gdy choroba jest rozpoznana wcześnie, jest szansa na wyleczenie, ale w późniejszej fazie, gdy mamy już mniejszą odporność i jesteśmy bardziej podatni na infekcje. Wtedy szansa na pełne wyleczenie jest znikoma.
Ostatnio coraz więcej nastoletnich dziewczyn szczepi się przeciw wirusowi HPV.
– W przypadku dziewczyn, które nie rozpoczęły jeszcze współżycia płciowego, takie szczepienie eliminuje ryzyko zachorowania. Należy jednak pamiętać, że wirus HPV ma prawie 200 odmian, a szczepionka chroni zaledwie przed kilkoma wybranymi.
***
Zródło -wyborcza.pl